- Potworne błędy popełnialiśmy, po prostu głupio graliśmy i daliśmy się prowokować. Jeśli tak zagramy Sanoku, to możemy zostać do niedzieli. Żeby zdobyć mistrzostwo Polski trzeba o niebo lepiej zagrać i przede wszystkim konsekwentnie – mówi trener „szarotek”, Ryszard Kaczmarczyk.
Jego podopieczni zrobili pierwszy krok w drodze do korony mistrza kraju juniorów w hokeju na lodzie. Pokonali w finale play off sanoczan, ale nie można powiedzieć, że zachwycili. Na pewno więcej trener oczekiwał i zebrana dość licznie publiczność od zawodników ogranych w ekstraklasie. Tymczasem większość z nich preferowała indywidualne zagrania, szamotała się i popełniała katastrofalne błędy w obronie. Były też ładne bramki i akcje, ale stanowczo za dużo bałaganu, szarpaniny na tafli. Gospodarze najsłabiej zaprezentowali się w pierwszej tercji. Zbyt łatwo oszukiwani byli przez sanoczan. Stracili tylko jednego gola, ale nie mieliby pretensji, gdy goście jeszcze dwa razy pokonali B. Kapicę. Podhale odpowiedziało tylko słupkiem ostemplowanym przez Wojdyłę. - Dramatyczna odsłona w naszym wykonaniu. Mieliśmy słupek, ale zagraliśmy bardzo słabo, indywidualnie. Każdy chciał grać sam. Stracona bramka to efekt tego, że obrońca zapędził się do przodu i został w rogu. Poszła kontra i stało się – mówi Ryszard Kaczmarczyk.
Goście prowadzili aż do 29 minuty. Wtedy zagranie zza bramki Wiekiewicza, strzałem z pierwszego, z korytarza międzybulikowego, sfinalizował Olchawski. Za moment Wronka tak długo czarował rywali w ich tercji, aż wreszcie ich oraz bramkarza zahipnotyzował i backhandem wpakował „gumę” do siatki.
- Od drugiej tercji zaczęliśmy grać lepiej, ale mam wrażenie, że Sanok zgrał słabiej – skomentował szkoleniowiec Podhala.
MMKS Podhale Nowy Targ/ 1928 KTH Krynica – Ciarko Sanok 5:2 (0:1, 2:0, 3:1)
Bramki dla Podhala: Olchawski 2, Wronka, Jaskiewicz, Kmiecik.
Tekst Stefan Leśniowski