31.03.2014, 11:21 | czytano: 3144

V liga: Ruszyła lokomotywa

zdj. Mateusz Leśniowski
- „Seba” ognia – krzyknął z ławki trenerskiej Marek Żołądź do Sebastiana Świerzbińskiego, który wykonywał rzut wolny z ok. 30 metrów. Była 27 minuta gry i za moment piłka wylądowała w siatce.
- Nareszcie to co ćwiczyliśmy wpadło – skwitował trener Podhala. – W piątek wykonywaliśmy kilkanaście wolnych. Zdradzamy się, ale jeśli dobrze będzie bita piłka i sumiennie będziemy realizować zadania w polu karnym, to nawet jeśli nikt nie dotknie piłki, to wpadnie. Tak jak w tym przypadku. Fuksa w tym nie było – powiedział strzelec gola.
Jak wykonano ten rzut wolny? Świerzbiński uderzał, a dwóch współpartnerów nabiegało na bramkarza, ale piłki nie dotknęli. Bramkarz liczył, że piłka jest dogrywana do któregoś z graczy i spóźnił się z interwencją. Futbolówka po końcach palców wpadła mu do siatki. Bramka ta dała liderowi prowadzenie 1:0, które utrzymywało się do 85 minuty. Wtedy wprowadzony do gry Misiura zza szesnastki „szczurem” pokonał Cisonia. – Dwie bramki Ciosnia zabrały nam nadzieję na remis – powiedział trener Szaflar, Andrzej Łukaszczyk, chociaż za chwilę dodał, iż przyjechał po wygraną.
Nie mieli zbyt wiele atutów jego podopieczni, by zrealizować ten pomysł. Tak naprawdę Truty, nowy nabytek w bramce nowotarżan, nie miał pracy. Dwa razy musiał interweniować, po razie w każdej połowie.

– Chłopcy troszkę się przestraszyli lidera. W drugiej połowie już było lepiej. W ofensywie brakowało nam kreatywności. Jeśli ustawiłbym drużynę bardziej ofensywie, to mogłoby się to gorzej skończyć. W pewnym momencie zaryzykowałem i zagrałem na trzech obrońców, bo nie było innego wyjścia. Podhale jednak umiejętnie się broniło. Uważam, że z tak mocnym rywalem stanęliśmy na wysokości zadania – podsumował Andrzej Łukaszczyk.
Podhale przeważało, było częściej w posiadaniu piłki, stwarzało sobie sytuacje, ale zawsze brakowało tego ostatniego podania lub zamknięcia akcji. – Brakowało też spokoju i cierpliwości. Za nerwowo graliśmy, za szybko decydowaliśmy na strzał z nieprzygotowanej sytuacji – mówi Sebastian Świerzbiński. – Cztery miesiące oczekiwania na pierwszy gwizdek zrobiły swoje. Każdy z nas nie mógł doczekać się gry na naturalnej nawierzchni. Większość spotkań sparingowych graliśmy na sztucznych boiskach, a tu warunki nie przeszkadzają. Nie tak jak tutaj, gdzie dały się nam we znaki. W pierwszej połowie każdemu piłka odskakiwała. W drugiej połowie zabrakło kropki nad „i”. Sam mogłem zdobyć dwa gole. Myślę, że z każdym meczem będziemy się rozpędzić, bo dopiero dwa treningi mieliśmy na tym boisku. Teraz mamy świetne warunki, nawet przy świetle możemy trenować. Chcemy jak najszybciej wywalczyć awans.

NKP Podhale Nowy Targ – LKS Szaflary 2:0 (1:0)
1:0 Świerzbiński 27 (wolny)
2:0 Misiura (Hałgas) 85

Tekst Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl