19.05.2014, 20:20 | czytano: 2884

Małpujemy coś, od czego wszyscy odchodzą

Nowotarscy unihokeiści Poznań powinni omijać szerokim łukiem. To miasto w sobotę nie było dla nich szczęśliwe. Nowy Targ miał czterech przedstawicieli w Super Finale i odniósł tylko jedno zwycięstwo. Najbardziej bolą porażki poniesione o „złoto”, bo najszlachetniejszy kruszec był na wyciągnięcie ręki. I to, że Nowy Targ po 15 latach stracił mistrzostwo Polski w męskim unihokeju.
– Mam takie wrażenie, że nasze drużyny nie do końca wykorzystały czas dzielący je od finałów- twierdzi nasz ekspert, Ryszard Kaczmarczyk. - Najbardziej rzucało się to w oczy podczas gry dziewcząt z Szarotki. Gdyby umiały wykorzystać liczebne przewagi, to zdobyłyby brązowy medal. Dla nich byłby to sukces. Katastrofalnie grały w przewagach. A co do finałów. Zdawałem sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Mieliśmy monopol na wygrywanie, a to w unihokejowym światku się nie podobało. Nie jesteśmy lubiani w kraju. Każdy chciał, aby Nowy Targ przegrał, bo to byłoby ciekawsze dla unihokeja. No i stało się. Dziewczęta z Podhala walczyły dzielnie o pierwsze mistrzostwo w historii. Mecz był wyrównany, ale prowadząc 3:1 nie wolno sobie dać wbić tak szybko dwóch goli. Dość łatwo pozwoliły na wyrównanie, w meczu, w którym każda bramka jest na wagę złota. A potem, w meczu na styku, decyduje łut szczęścia, którego nam zabrakło. Równie dobrze mógł wygrać MMKS i cieszyć się z mistrzostwa. Natomiast to co zrobiła Szarotka w męskim finale, to… brak mi określenia. Nie dziwiłbym się, gdyby to była młoda drużyna, nie otrzaskana w boju, ale w niej aż roiło się od graczy doświadczonych, którzy już nie raz sięgali po tytuły, występowali w reprezentacji. Taki kolektyw nie powinien dać sobie odebrać trzybramkowego prowadzenia, gdy zegar wskazywał 6 minut do końca meczu. Nie powinno się łapać głupich kar, po których stracił bramki i pozwolił odzyskać Zielonce wiarę w sukces. Przy stanie 6:5 nowotarżanie mieli przewagę, ale nie oddali strzału, a zaraz po opuszczeniu ławki kar Zielonka doprowadziła do wyrównania. To było karygodne niedbalstwo. Dogrywka blado wyglądała w wykonaniu Szarotki. Odniosłem wrażenie, że Zielonce bardziej zależało na zdobyciu decydującego gola. Karne to loteria i jeszcze długo będzie się o nich rozmawiać. Czy sędziowie zdecydowali, czy też nie o mistrzostwie Polski? Trzeba zobaczyć z boku wykonywane karne, a nie tylko zza bramki. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy arbitrzy mieli rację. Gdyby uznano bramkę Dziurdzika, to Szarotka byłaby mistrzem.
Szarotka w 32 sekundy straciła gole na 6:4 i 6:5 i nie wzięła czasu, by uporządkować grę, uspokoić zawodników. Nie dziwi cię to?

- To efekt braku szkoleniowca na ławce, który chłodnym okiem spojrzałby na to co się dzieje na boisku. Nie da się jednocześnie grać i prowadzić drużynę. Wszystko wtedy opiera się na emocjach. Być może to zadecydowało, że Zielonka sprzed nosa zgarnęła Szarotce mistrzostwo. Przecież nowotarżanie mieli mecz pod kontrolą, a Zielonka nic nie mogła zrobić. Zdobyła cztery gole w przewadze i na ten fragment gry trzeba było zwrócić uwagę. Gdy zespoły grały w komplecie nic Zielonka nie mogła zrobić pod naszą bramką. Szarotka dobrze grała w obronie i nagle dwoma głupimi karami odwróciła mecz. W 32 sekundy straciła dwie bramki i zaczęła się panika. Miała swoją szansę, ale nie wykorzystała przewagi.

Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl