22.08.2014, 08:17 | czytano: 3461

Tworzył się w bólach, ale jest!

- No i stało się! Po wielu zawirowaniach mamy drużynę i wszystko wskazuje na to, że dobrą. Myślę, że kibice będą mieli wielką frajdę – mówi Piotr Pagacz.
Mowa oczywiście o drużynie siatkarzy. Już kilka razy informowaliśmy, że tworzy się w Gorcach zespół, który będzie występował w trzeciej lidze. Tworzył się w bólach, ale dzisiaj możemy donieść, że jest! Że siatkarski boom trafi też pod nowotarskie strzechy.
Geneza powstania drużyny sięga dość głęboko. Grupa ludzi, zarażonych siatkówką, amatorsko uprawiała tę dyscyplinę. Występowali w różnych amatorskich ligach, by wreszcie przygarnął ich TS Podhalański Czarny Dunajec. W ubiegłym roku zespół gościnnie wystąpił w hali Gorców i nagle… wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. O kolejnych krokach, niech opowie inicjator powrotu siatkówki do stolicy Podhala, Piotr Pagacz. Trener, który wychował reprezentantki Polski w siatkówce, a z drużyną juniorek Gorców sięgnął po brązowy medal mistrzostw Polski.

- Zawdzięczamy to ludziom z Czarnego Dunajca. Gdyby ich nie było, nie byłoby dzisiaj Gorców. Środowisko w Czarnym Dunajcu było za małe i stąd przenosiny. Dopięliśmy sprawy organizacyjne z zarządem klubu Gorce i prezesem Józefem Guzikiem. Przyjęli nas. Po ostatnim meczu ubiegłego sezonu chłopcy postanowili, że odejdą do Gorców, ale był jeden warunek, że w pełnym składzie. Tymczasem jeden z zawodników wyłamał się. Nie dotrzymał słowa wcześniej danego. Koncepcja więc pękła jak bańka mydlana. Pozostali zawodnicy jednak się nie poddawali. Mocno mnie naciskali, a szczególnie Kuba Kromka i Marek Kapuściak. Na odczepnego powiedziałem im, że mają jeden procent szans. Muszą znaleźć dwóch dobrych graczy, bo mnie interesuje wysokie granie.

- Znaleźli?

- Zakasali rękawy i… udało się znaleźć. Okazuje się, że wyszło nam to na lepsze. Będą wzmocnieniem. Są to zawodnicy mentalnie bliscy nas. Mateusz Łabuz powiedział, że przemawia przez niego lokalny patriotyzm i dlatego będzie grał u nas. To finalista siatkówki plażowej. Sklasyfikowany w Polsce na 12-18 miejscu. Ma dobre parametry. Jako przyjmujący może grać nawet w drugiej lidze. Grał w Mszance, podobnie jak Marcin Żegleń, zawodowy strażak w Chrzanowie. Są pasjonatami i będą przyjeżdżać do nas na treningi i mecze. Wspaniali faceci, dopasowani mentalnie do reszty zespołu. Będziemy mieli też rozgrywającego (194 cm wzrostu), Marcina Pawlika. Pozyskaliśmy też drugiego libero, Grzegorza Zarotyńskiego z Zakopanego.

- A co z Nowakiem?

- Wybrał Ząbkowice Śląskie. Wojciech Rogalski, który jest zaangażowany w nasz projekt, twierdzi, że: „ nie ma czego żałować, bo jak do koszyka wrzuci się jedno zepsute jabłko, to od niego zarażą się inne. Liczy się zespół”. Nie mieliśmy wpływu, bo tamci obiecali mu góry złota. Ja nie obiecuję gruszek na wierzbie, jeśli nie jestem właścicielem. On tego nie rozumiał.

- Skład jest już zamknięty?

- Pozostał problem środkowego. Mamy jednak zawodników na wysokim poziomie i uniwersalnych. Żegleń może grać na przyjęciu i ataku. To dobrze wróży drużynie i trenerowi, który będzie mógł manewrować ustawieniem. Będziemy mieli wysokiego rozgrywającego, a ponadto Paweł Legutko, który kiedyś grał, obiecał, że będzie nas wspierał. To też rozgrywający. Muszę powiedzieć, że wszyscy są kapitalnymi ludźmi. Miło z nimi się współpracuje. Pozostaje nam tylko solidnie trenować i czekać na rozpoczęcie rozgrywek 4 października.

- Ważni w tej układance są sponsorzy. Bez kasy ani rusz.

- Z trenera zostałem przemianowany na prezesa sekcji, bo jesteśmy autonomiczną sekcją. Powołaliśmy zarząd, w skład którego wchodzą zawodnicy i ludzie z miasta. Zawodnicy, powierzając mi funkcję prezesa, stwierdzili, iż będzie mniej problemów, bo nie będą musiał chodzić do prezesa i odwrotnie. Najważniejszy cel, to jednak żeńskie imię „Kasia”, czyli pieniądze. Określiliśmy budżet i zaczęło się najtrudniejsze. Mamy jednak nadzieję, że ten minimalny budżet dopięty zostanie na ostatni guzik. Będziemy mieli wsparcie miasta, mamy sponsora tytularnego, firmę McArtur Sport z Zabierzowa. Janusz Mitoraj, właściciel firmy, przygarnął nas pod swe skrzydła. Zachęciły go pełne trybuny podczas występu siatkarzy w Nowym Targu. Najważniejsi dla nas są jednak widzowie. Naszym największym marzeniem jest gra dla ludzi.

- Jakimi metodami chcecie ich zachęcić do oglądania siatkówki?
- Chcemy zintegrować ludzi, którzy kochają siatkówkę. A jest ich wielu w naszym rejonie, co można było zobaczyć podczas występów polskiej reprezentacji w Krakowie. Rozmawialiśmy na temat ogródka siatkarskiego podczas Mundialu w restauracji Ranczolot z jego właścicielem panem Węgrzynem. I udało się. Wykupił licencję od Polsatu i na dużym ekranie będzie można śledzić zmagania nie tylko biało –czerwonych, ale także mecze innych drużyn. Ci, którzy chociaż raz byli na Lidze Światowej czy też na ostatnim meczu z Rosją, wiedzą doskonale, że tutaj nie chodzi li tylko o stronę sportową, to dla młodych jest wspaniała lekcja patriotyzmu. Na siatkówce spotyka się kapitalna grupa ludzi. Zachęcam wszystkich, którzy kochają siatkówkę do odwiedzenia Ranczolotu podczas siatkarskiego Mundialu. Do wspólnego kibicowania z naszą drużyną. Niebawem będzie prezentacja zespołu i ludzi z nim związanych. Mamy mnóstwo pomysłów. Chcemy, żeby było w dobrym tonie bywanie na siatkówce. Jest popularną dyscypliną, na którą bez obaw można przyjść cała rodzina. Można nieźle się zabawić.

- Myślicie o wodzireju w stylu Marka Magiery?

- Myślimy o oprawie widowiska. Marek Magiera to dla nas za wysokie progi, ale kto wie. Może, gdy pojedzie na narty, to postawimy szlaban i zmusimy go, by skierował się na Gorce, by głos przećwiczył. Oczywiście żartuję, ale różne cuda na świecie bywają. Mamy wzorce z Ligi Światowej i mistrzostw świata. Na pewno z wielu pomysłów skorzystamy. Wszystkich nie da się skopiować, bo to inny wymiar, ale zapewniam, że kibice będą mieli dobrą zabawę.

- Wielu kibiców o tym nie wie, że Nowy Targ zapisał się w historii polskiej siatkówki.

- To przypomnijmy. W hali Gorce odbywały się przygotowania reprezentacji Polski do mistrzostw świata w Meksyku. Prowadził je Hubert Wagner. Wsiadali siatkarze w Autosan i przyjeżdżali z zakopiańskiego COS-u, by u nas szlifować formę, która w dalekim Meksyku zaowocowała zdobyciem złotego medalu. W 1986 roku byłem organizatorem meczu pokazowego Polska I – Polska II z Hubertem Wagnerem. Sprawdzaliśmy wtedy środowisko czy chce oglądać dyscyplinę, która wtedy nie była tak popularna jak obecnie. Okazało się, że widownia była wypełniona po brzegi. Wtedy w hali Gorców było 450 miejsc, a zawody oglądało 550 widzów. Duża satysfakcja. Kółko zaczyna się domykać. Znów za sprawą siatkówki możemy mieć fajne widowiska w naszym mieście.

- Ustaliliście już ceny biletów?

- Zastanawialiśmy się czy robić bilety na mecze. Doszliśmy do wniosku, że nie warto. Wybraliśmy inne rozwiązanie. Jeśli ktoś jest sympatykiem siatkówki, to zasili nas małą kwotą, rzędu np. stu złotych na cały sezon. To dla kogoś, kto lubi siatkówkę nie powinny być duże pieniądze. Dla nas stanowić będą pewien zastrzyk w budżecie. Wierzę, że znajdzie się grupa ludzi, która nas będzie wspierać i poprawi naszą sytuację finansową. Siatkówka na takim poziomie nie jest drogim sportem. Piłka profesjonalna kosztuje 200 złotych, wyjazdy też nie są dalekie i nie są to kosmiczne pieniądze. Drużyna jest niewielka ilościowo – 12 zawodników plus osoby towarzyszące. Wystarczy nam bus na 18 – 20 miejsc. Mamy pomysł, by na nasze mecze wyjazdowe zabierać kibiców. Jesteśmy otwarci, chcemy być jedną wielką siatkarską rodziną.

- Mówiłeś wcześniej, że trudno było zbudować zespół, gdy wypadł jeden element, bo nie ma szkolenia. Czy w tym temacie coś się zmieni?

- Mam dla rodziców kochających siatkówkę dobrą wiadomość. Jestem po rozmowach z ludźmi, którzy mają wpływ na uruchomienie i szkolenie młodych pokoleń. Mamy odpowiednich ludzi, bo zawodnicy są po AWF-ie, mają uprawnienia i chcą z radością prowadzić zajęcia dla dzieci i młodzieży. Serdecznie zapraszam we wrześniu. Ja już swoje lata mam i nie robię tego dla własnych dzieci, bo te są już dorosłe. Wydaje mi się, że zamiast dzieciak siedzieć przed komputerem, powinien dla zdrowia poodbijać piłkę. Może mu się to spodoba. Nigdy nie wiadomo w jakim mieście wyrośnie przyszły reprezentant kraju. Mateusz Mika pochodzący z Kęt jest tego pierwszym z brzegu przykładem.

Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
komentarze
miki24.08.2014, 19:40
Do " też sportowiec"
Możesz rozwinąć ten temat? Jestem jeszcze za młody żeby to pamiętać/ wiedzieć a ciekawi mnie to.
wyborca24.08.2014, 09:30
Burmistrz przed wyborami to nawet nową halę wybuduje , aby go tylko wybrać na kolejną kadencję. Nie dajcie sie zwieść kolejny raz.
tez sportowiec24.08.2014, 09:27
To ,ze jej jeszcze nie mamy to tylko zasługa Pagacza. Gdzyby przez te stracone lata pchał to do przodu , to i hala by była w mieście i drużyna w ekstralidze.A tak to Nowy Targ w blokachch startowych nadal.A rozwija się zaciąg kopaczy i trenerów z okolicznych pipidówek i tworzą zbieraninine erudytów łaciny.
gp22.08.2014, 15:31
Super, powodzenia!!!!
j-2322.08.2014, 10:58
" Mateusz Mika pochodzący z Kęt "
Mateusz pochodzi z KOBIERNIC /Kobiernice/, miejscowości graniczącej z Kętami.
miejski22.08.2014, 09:55
Oni niech też naciskają by z lodowiska zrobiono zgodnie z obietnicami burmistrza halę widowiskowo sportową! Hala gorce to przestarzała klitka a mecze siatki na dużej hali to było coś!
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl