Nie był to łatwy mecz dla „szarotek”. Tak jak przypuszczał trener Marek Ziętara w przedmeczowej zapowiedzi. Z kolei Jacek Szopiński, szkoleniowiec Orlika, mówił: - Nie jesteśmy faworytem, ale tanio skóry nie sprzedamy. I nie sprzedali.
Walka przez 60 minut toczyła się o każdy skrawek lodowiska. Podhale objęło prowadzenie w 4 minucie, ale na kolejnego gola czekaliśmy aż do końcówki drugiej odsłony, mimo iż z obu stron były sytuacje do zmiany rezultatu. Wydawało się, że prowadząc 2:0 nowotarżanie będą mieli komfort gry. Szybko go się pozbyli. W 22 sekundzie ostatniej części gry gospodarze zdobyli kontaktowego gola i dostali wiatr w żagle. Niepokoili Raszkę, który m. in. wygrał pojedynek sam na sam z Tichomirowem (49 min.). Akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie, aż wreszcie w 53 minucie atak dowodzony przez Wronkę przeprowadza akcję, po której M. Michalski tonie w objęciach kolegów. Zrobiło się spokojnie w obozie gości, tym bardziej, iż Dziubiński zmieniając lot krążka podwyższył na 4:1 (wykorzystał grę w przewadze). Gospodarze na otarcie łez zdobyli jeszcze gola 24 sekundy przed końcową syreną.Orlik Opole – MMKS Podhale Nowy Targ 2:4 (0:1, 0:1, 2:2)
Stefan Leśniowski