Bliscy, znajomi i parafianie pochodzącego z Nowego Targu księdza Grzegorza Kilanowicza, modlą się za duchownego, który miał wypadek motocyklowy na zakopiance.
Doszło do niego 7 marca. Duchowny wracał na motocyklu z rodzinnych stron do Krakowa-Mistrzejowic, gdzie pracuje jako wikariusz. W Naprawie miał wypadek - zderzył się z samochodem. W ciężkim stanie został zabrany przez śmigłowiec do szpitala. Parafia św. Maksymiliana w Mistrzejowicach poinformowała wczoraj, że ks. Grzegorz wybudził się ze śpiączki i wszystkim dziękuje za modlitwę. - Nie ustawajmy w niej, bo przed nim jeszcze długa droga - apeluje parafia. Znajomy duchownego, ks. Kamil Gołuszka dodał we wpisie na Facebook'u: "Breaking News w sprawie Grzegorz Kilanowicz! Odzyskał przytomność w pełni. Są duże poprawy i dobre rokowania! Oczywiście trochę tam poleży. Pozdrawia wszystkich modlących się za niego. Jeśli chodzi o odwiedziny, na razie dobrze jest się wstrzymać, teraz potrzebuje duuuuuuuuuuużo odpoczynku!".
oprac. r/ źródło: Facebook, parafia Mistrzejowice
Jaki sens miało uciec od Stalina, plątać się po bliskim wschodzie gdy Niemiec parł na wschód zajmując ziemie polskie i eksterminując ludność polską? To polska armia miała za zadanie nie bronić ojczyzny tylko wałęsać się gdzieś po bliskim wschodzie gdy w ojczyźnie wróg wyprowadzał za stajnię i rozstrzeliwał Polaka za zabicie świni? Jak Ty to swoją pokrętną logiką sobie tłumaczysz? Równie arcy-polskim interesem było masowo ginąć przy wyzwalaniu Monte Cassino gdy Polskę wyzwalała Armia Czerwona, tak? Zastanów się trochę nad co Ty piszesz, Robert.
A co do samego motocyklu to oczywiście że jest to strasznie niebezpieczny pojazd, wystarczy z prędkością najechać na maleńki kamyczek na drodze żeby mogło dojść do utraty panowania nad pojazdem, przez co do tragedii. Ten pojazd w razie wypadku nie ma żadnych osłon.