FELIETON. "Pisanie o komunikacyjnym koszmarze na nowotarskich ulicach to typowe młócenie słomy, z którego oprócz kurzu, nie ma żadnego pożytku. Miasto dusi się w korkach, smogu i hałasie…" - pisze Jacek Sowa.
Cokolwiek by nie napisać i tak trudno pogodzić wszystkie racje, bo w widłach Dunajców (jak zresztą u większości naszej sarmackiej społeczności) trudno o porozumienie, czyli tak zwany modus vivendi. Każdego dnia przemierzam ulice rodzinnego miasta, coraz częściej piechotą, bo w ten sposób łatwiej spotkać ludzi z mojego pokolenia, którzy zawsze mają coś do przekazania. Bo przemieszczanie się po nich samochodem coraz bardziej przypomina jazdę po równi pochyłej.No właśnie, po równi a raczej Na Równi, która od kilkunastu dni stała się kolejną ulicą w części jednokierunkową. „One way” jest ulubionym sposobem urbanistów na rozwiązywanie problemów komunikacyjnych, niestety, jest to także „One direct” czyli wyłącznie jeden kierunek myślenia, bez uwzględnienia potrzeb suwerenów tych ulic, czyli ich mieszkańców, także przedsiębiorców, którzy prowadzą tam od lat swoje rodzinne interesy. Kilku już się zwinęło, inni zaciskają zęby. Ulica Na Równi jest bezsprzecznie ważnym, ale wąskim gardłem komunikacyjnym, w dość gęsto zaludnionej części miasta. Najczęściej zastawiona po obu stronach parkującymi samochodami, często należącymi do mieszkańców, częściej do klientów dwóch bodaj najstarszych w mieście firm: piekarniczej i gastronomicznej. I nikogo to nie bulwersuje, niemniej wprowadzenie jednego kierunku dla wielu użytkowników tej ulicy było strzałem w plecy i uciążliwą jazdą „dookoła komina”. A niektórzy do tej pory jeszcze jeżdżą „pod włos” – widziałem na własne oczy…
Ucieszyli się natomiast nie płacący w Nowym Targu podatków właściciele zawalidróg z całego województwa z „L” na dachu. W piątkowe przedpołudnie w ciągu kilkunastu minut naliczyłem jedenaście (sic!) wlekących się Nauk Jazdy, których instruktorzy upodobali sobie ulice Podhalańską, Plac Evry, a od niedawna także Na Równi. W większości nie były to auta z Nowego Targu; Myślenice, Sucha, Nowy Sącz, Zakopane, nawet z Rzeszowa! Gościnni jesteśmy, nie ma co!
Lepsze jest wrogiem dobrego, ale dobrze nie jest na żadnej z nowotarskich ulic i lepiej nie będzie. Samochodów przybyło, w niejednym domu bywa ich nawet po trzy. Ale ulic nie przybyło, a o dobre rozwiązania nie jest łatwo. Ale szukać trzeba, bez oglądania się na terminy kolejnych wyborów. Decyzje komunikacyjne niosą duży potencjał wyborczy dla każdego elektoratu, który zna lepiej swoje potrzeby, niż płatni eksperci jakiejkolwiek uczelni.
Jacek Sowa