Z urodzenia nowotarżanin, od 30 lat zakopiańczyk. Andrzej Finkelstin (pseudonim artystyczny) napisał książkę, której akcja dzieje się pod koniec lat 80-tych. ub. w. w Nowym Targu, choć nie tylko. "Melina Lenina, czyli o tym jak Wacek odrabiał wojsko w Poroninie" to luźna opowieść o czasach, których wszystko było inne. Kolejne rozdziały co wtorek na Podhale24.pl. Dziś część XXII - ostatnia.
Od osobliwych wydarzeń rozgrywających się podczas zastępczej służby wojskowej minęło wiele lat. Zmienił się Wacek. Ówczesny system polityczny zdążył paść. Gospodarka przeorientowała się i przeistoczyła w nowy twór. Przypuszczono zachłanny atak na władzę. Obowiązujące realia uległy swoistej odnowie. I choć ojczyna zawsze była oszczędna dla swoich obywateli z biegiem lat, zwłaszcza po transformacji, oszczędność ta przeobraziła się w manię skąpstwa i wyrachowania. Po upadku komuny kraj w swym ślepym zapatrzeniu na zachód zamienił się w jeden wielki holding wyciskający ze społeczeństwa ostanie krople potu, choć od czasu do czasu rzucono też coś dla ludu. Biedni, z drobnymi wyjątkami, stali się biedniejsi a bogaci bogatsi. Nie na darmo mówiono o pleniącym się dzikim kapitalizmie. Nieakceptowalne korporacyjne metody, które po latach doświadczeń nie sprawdziły się w świecie zachodniego biznesu i które pod naciskiem organizacji społecznych i związkowych postanowiono odrzucić, znalazły podatny grunt w naszym kraju i dobrze się w nim zakorzeniły. Na dobre przyjęło się zjawisko kominów płacowych, pracy na czarno czy wypłat w kopertach. Kodeks pracy ze swoimi ciągłymi zmianami stał się dokumentem, którego omijanie stało się sportem narodowym. Ale to już temat na inną opowieść. Ciekawe czasy nastały też pod wieloma innymi względami, chociażby w sferze obyczajowej w relacjach między płcią nadobną i frywolną. Wacka na przykład podekscytowało to, że gdy jakiś chłopina zaserwuje kobiecie uprzejmy komplement w kwestii jej wyglądu czy urody, chcąc być najzwyczajniej w świecie miłym lub zagaić rozmowę, ona zamiast uprzejmie go przyjąć, możne zarzucić mu ukryte intencje a w skrajnych przypadkach oskarżyć o molestowanie. Wystarczy natknąć się zwykłą jędzę. Boże, do czego to doszło. Granica między uprzejmością, przaśnością a negatywnym odziaływaniem zrobiła się tak płynna jak wulkaniczna lawa dewastująca wszystko na swojej drodze i tym samym stała się po wielokroć błędnie interpretowana. Oczywiście złe intencje się zdarzały i nadal będą występować, ale do diaska to raczej rzadkość na tle tych dobrych intencji. Nie każdy pochlebca od razu ma zamiar zostać zwyrodnialcem. Zachwiała się dawna, nie taka znowu zła równowaga. Nagle pozytywne intencje potrafią wywołać bezzasadną morderczą energię skierowaną w niedobrą stronę. Pod prąd przeciwko niewinnemu mężczyźnie. Kury domowe, housewify, emancypantki, feministki, kobiety wyzwolone, niezależne, rozemocjonowane i te wściekłe to również nierozerwalnie związany z opowiedzianą historią temat ale także nie na tę chwilę. Upływ czasu pozwolił Wackowi na dogłębne rozgryzienie tej problematyki oraz na szersze i bardziej harmonijne na nią spojrzenie. Do wszystkiego konieczna była ewolucja. Oskar Wilde powiedział kiedyś, że „nawet jeśli mężczyzna zrobi coś głupiego, to zawsze z motywów najszlachetniejszych” i ta myśl powinna sklamrować powyższe dywagacje. Kontynuując, małżeństwo powinno trwać pięć lat, następnie trzeba zrobić prolongatę. Jeśli w ciągu ostatniego miesiąca trwania nie zostanie przedłużone stosownym dokumentem, zostaje zniesione z automatu. Niewzruszone spostrzeżenie znajomego Wacka nie uległo zmianie i istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że jest w nim ukryta głęboka myśl. Według Wacka nie odnosi ono wyłącznie do zwykłego związku między wybrankami. Wacek jak to Wacek, przetransponował je i zaadoptował z obyczajowego na potrzeby polityczno-społeczne. Nie wszystko musi mieć swój koniec, niektóre rzeczy można prolongować, chociaż dobrze byłoby żeby w określonych ramach. Tymczasem nie ma już muzeum Lenina w Poroninie. Ulubiony budynek Wacka w Białym Dunajcu wrócił do właścicieli, podobnie jak ten w Poroninie. I chociaż absurdy tamtych czasów odeszły, w ich miejsce ani chybi prolongowano nowe. Można wprawdzie zadać pytanie, czy to była prolongata, czy coś innego. Jak zwał, tak zwał i nie ma znaczenia jak tę kwestię należy definiować. Istota sprawy, bez względu na to jak zostanie nazwana, zawsze znajduje się w tym samym punkcie i zawsze oznacza to samo. Znienawidzona i jednocześnie uwielbiona postać Lenina znalazła swoją melinę w Muzeum Zamoyskich Kozłówce w Galerii Sztuki Socrealizmu, czyli w jakimś sensie uległa prolongacji. Wszak trudno mówić o tęsknocie za tamtym okresem, jednak wielu po upadku socjalizmu wołało „komuno wróć” a legendy kolejnych wodzów także mają się dziś świetnie. Rodzi się więc pytanie czy mariaż z komuną unieważniono, czy tylko w swoisty sposób został prolongowany.
Jest jak widać coś poza młodością, czemu warto poświęcić odrobinę czasu i wspomnień. Tak jak wspomina się czasy poważne, można przywoływać zdarzenia niepoważne. Dwa realne lata czyjegoś życia. Dwa dłużące się niepoważne lata, ale też dwa lata nabytych doświadczeń, które będzie można wykorzystać. Albo i nie. Jednak nie da się ich wymazać. One zaistniały w tym świecie absurdów. W tym miejscu można by odwołać się do jednego z tych wspomnień, klasycznego świadectwa tamtych czasów, do kłopotów w jakich znaleźli się bohaterowie niniejszej historii spowodowanych własną nieodpowiedzialnością, do okoliczności, które niegdyś jednym telefonem mógł zgasić przyjazny prominent. Obecnie nie dałoby się tak prosto ukręcić temu głowy. A wtedy? Zwyczajnie mniej formalności, mniej biurokracji i prawie wszyscy zadowoleni.
Być może też i z tego powodu nie powinno się tamtych czasów porównywać z innymi, bo każde czasy mimo podobieństw i wspólnych cech są inne, zwłaszcza że obecne świadectwa o tamtym okresie zdążyły już wyblaknąć, przeniknąć bieżącym sposobem myślenia a przez minione lata ewoluowały. W historii Wacka były momenty dobre, zabawne i warte wspomnień. Były też złe, nudne i nie warte zachodu, ale wyprzeć się ich nie sposób. Krótko mówiąc jego mariaż z przeszłością nie został zniesiony z automatu ani też przedłużony odpowiednim dokumentem. Prolongata niejako zaistniała samoczynnie i nie ma na nią żadnego ustanowionego prawem dowodu.
System totalitarny w Polsce nie miał tak drastycznej formy jak w Korei Północnej, na Kubie czy w Związku Radzieckim, a końcówka lat osiemdziesiątych była jego schyłkiem. Nie ma niestety gwarancji, że kiedyś nie wróci. Nic nie jest nam dane na zawsze. Właśnie to dla Wacka i jego kolegów miało istotne znaczenie, chociaż wtedy nie w pełni zdawali sobie z tego sprawę. Przeczuwali zmiany, jednak nikt nie wiedział w jakim kierunku będą zmierzać. Z przymrużeniem oka więc traktowali to co robili i świetnie się przy tym bawili, często balansując na granicy prawa, przyzwoitości i dobrego smaku a kiedy już dali się na czymś przyłapać, zawsze się im jakoś upiekło. To właśnie tamten czas temu sprzyjał. Różnie pojmowaną walkę z systemem, chociażby poprzez destrukcję, sabotaż czy lekkomyślność traktowali jako przygodę, nie bohaterstwo. Z pewnością też czas takiej postawy, podejścia do rzeczywistości minął bezpowrotnie.
Tamten świat w połączeniu z występującymi w nim postaciami nie wydaje się być w pełni realny i prawdziwy a przedstawione w nim zdarzenia mogły wydarzyć się na prawdę albo i nie. Przesycony barwami różnorakich osobowości w zespoleniu z opowiedzianymi przypadkami, wydaje się być zawieszony gdzieś w przestrzeni, jakby nie miał określonego miejsca ani czasu. Im więcej bodźców informuje nas o absurdach ówczesnej rzeczywistości, tym bardziej wydaje się on być odleglejszy, zwłaszcza dla tych, którzy przyszli na świat w późniejszym czasie i nie mieli szans osobiście go doświadczyć. Gdyby był dziełem sztuki, czyli światem wymyślonym, łatwo byłoby uwierzyć w jego nieprawdziwość. Ale jest faktem. Faktem historycznym, więc w jakiejś formie istniał. Jest więc bramą dla tych, który mają ochotę na podróż w czasie i dla tych, którzy myślą o poznaniu nieodległej przeszłości.
Koniec.