ZAKOPANE. W starostwie powiatowym zwołane zostało spotkanie z przedstawicielami samorządów powiatu tatrzańskiego, służb ratunkowych i sanitarnych. O sytuacji związanej z zakażeniami nowym wirusem mówią: dr Łukasz Błoński z Oddziału Wewnętrznego Szpitala Powiatowego im. T. Chałubińskiego oraz Andrzej Łęcki, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Publicznego.
W Małopolsce hospitalizowanych jest ok. 20 osób, a ok. 25 objętych jest nadzorem epidemiologicznym.Mamy się bać?dr Łukasz Błoński: Taki był właśnie temat temat spotkania w starostwie - "czy mamy się bać". Odpowiedź brzmi: tak, powinniśmy się bać, ale nie wpadać w panikę. Choroba jest nowa i się rozprzestrzenia. Na razie w Polsce tych przypadków mamy stwierdzonych niewiele, w stosunku do tego co dzieje się we Włoszech, gdzie mamy 9 tysięcy osób chorych i ponad 460 zgonów. Uważam, że nie należy wpadać w panikę, ale bądźmy ostrożni.
Argument, że "inni mają gorzej" jakoś mnie nie uspokaja.
dr Łukasz Błoński: Inni mają bardzo źle, my na razie mamy dobrze. To znaczy - porównajmy to do grypy. Najnowsze dane pokazują w lutym w Polsce 820 tys. zachorowań i 27 zgonów. W marcu przez pierwszych 10 dni - 211 tys. zachorowań i 7 zgonów. W stosunku do tego 20 przypadków koronawirusa to dane, które nie powinny powodować paniki.
Jednak w powiecie już zarząd kryzysowy zaczął działać.
płk. Andrzej Łęcki: Starosta tatrzański jako przewodniczący Powiatowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego zwołał posiedzenie w całości poświęcone sytuacji związanej - może nie z epidemią, ale z przypadkami zakażeń. Uczestniczyłem w szeregu spotkań z wojewodą, gdzie postawione nam były zadania, aby dobrze się przygotować do sytuacji która może nastąpić. Wtorkowe spotkanie w Zakopanem odbyło się z udziałem także służb, inspekcji i Straży. Wprowadzono już kontrole na granicach. Bliskość przejść granicznych powoduje, że jesteśmy tym zainteresowani i musimy tego pilnować. Kontrole będą prowadzone wspólnie z Policją, Strażą Graniczną i Strażą Pożarną.
Na czym polegają kontrole sanitarne na granicach?
płk. Andrzej Łęcki: - Będą one dotyczyły głównie busów i autobusów i podróżujących nimi pasażerów. Strażacy będą mierzyć temperaturę osobom wjeżdżającym i wyjeżdżającym z kraju. Policja będzie wybierać autokary, czy busy, które będą podlegały kontroli, a Straż Graniczna - prowadzić ankietę - skąd kto podróżuje i dokąd się wybiera. Pierwsze kontrole są już na granicy z Niemcami i Czechami. Na granicy ze Słowacją będzie podobna procedura. Jest ona w trakcie przygotowania. Termin jej wprowadzenia nie został jeszcze ustalony.
Doktorze, dlaczego tak ciężko przechodzona jest ta choroba?
dr Łukasz Błoński: - Muszę sprostować. Ta choroba w większości przechodzona jest bardzo łagodnie. U 80 procent przebiega skąpo-objawowo i pacjenci nie wymagają nawet leczenia szpitalnego. Około 15 procent przypadków wymaga leczenia w szpitalu, ale jest to przebieg dalej w miarę łagodny, a około 5 procent przypadków wymaga leczenia w oddziałach intensywnej terapii. Statystyka zgonów podawana przez WHO to jest 3,5%, w skali świata. Włosi mają trochę większą śmiertelność, to jest 5,1 % i to jest dużo, i tego się obawiamy. Ale musimy stwierdzić, że bardzo dużo osób nie było jeszcze przebadanych, a one być może już są chore. Czyli gdybyśmy tę populację poszerzyli o tych pacjentów, którzy przechodzą chorobę w sposób bardzo łagodny, to ta śmiertelność byłaby na poziomie 1 %, czyli nie byłaby taka wysoka. Powinni być bardzo ostrożni pacjenci w starszym wieku, obciążeni dodatkowymi chorobami - jak niewydolność krążenia, przewlekła obturacyjna choroba płuc, czy astma, czyli pacjenci, którzy są już a priori obciążeni wyższym ryzykiem zgonu. Tu przy zakażeniu koronawirusem ci pacjenci mogą przebywać tę chorobę w sposób dużo cięższy, niż większość społeczeństwa. Większe ryzyko występuje też u osób palących papierosy, niż u osób prowadzących zdrowszy tryb życia.
Jest pan świadkiem szczególnego poddenerwowania ludzi, czy oznak paniki?
dr Łukasz Błoński: Na razie nie. Muszę pochwalić, że zarówno pacjenci, jak i osoby odwiedzające pacjentów w szpitalu zachowują się w sposób bardzo spokojny. Dużo osób chce zasięgnąć informacji i staramy się im tych informacji na bieżąco udzielać. Z najważniejszych rzeczy: co zrobić w przypadku podejrzenia u siebie takiej choroby. Jeśli ktoś z nas wrócił niedawno z terenu endemicznego, to znaczy dla Europy będą to północne rejony Włoch, ale także z Niemiec, Francji, czy Hiszpanii i taka osoba ma objawy gorączki, kaszlu lub duszności - to jest potencjalnie narażona na infekcję koronawirusową. Powinna w pierwszej kolejności skontaktować się z Sanepidem. Sanepid ma telefon alarmowy całodobowy i te pierwsze informacje zostaną przekazane przez pracownika Sanepidu. A może on zalecić dwie rzeczy. Pierwsza to kontakt z lekarzem chorób zakaźnych i skieruje taką osobę do odpowiedniego ośrodka. W Małopolsce mamy 10 takich oddziałów. Po kontakcie z lekarzem, specjalistą chorób zakaźnych może zostać zalecona albo kwarantanna domowa, albo leczenie szpitalne. Wtedy taki pacjent będzie przetransportowany, albo sam zgłosi się do oddziału obserwacyjno-zakaźnego. I tu jest kluczowa kwestia - żeby osoby, które podejrzewają że mogą być chore nie zgłaszały się do przychodni rejonowych, lekarza rodzinnego, na SORy szpitalne, bo te osoby będą stanowić potencjalne ryzyko zakażenia dla innych osób, które są w tym miejscach leczone z innych przyczyn. Oczywiście, jeśli pacjent będzie czuł się źle, będzie w stanie zagrożenia życia - powinien wezwać pogotowie. Ale powinien poinformować o tym, że przyczyną jego dolegliwości może być koronawirus. Czyli - pierwsze kroki, to telefon do Sanepidu i oddziałów zakaźnych, a dopiero po ich instrukcjach zgłaszamy się tam, gdzie nas skierują.
Podhale to teren turystyczny. Czyli i mieszkańcy podróżują, i przyjmujemy tu wielu także zagranicznych gości. To problem z punktu widzenia kwarantanny.
płk. Andrzej Łęcki: - To raczej nie jest problem, jeśli dobrze będą prowadzone kontrole zewnętrzne. Chociaż samo to, że choroba rozwija się w przeciągu 14 dni, to jest to trudne do uchwycenia. Oczywiście, gdybyśmy spotkali się z osobami zarażonymi, to byłby to problem na pewno, bo wirus roznosi się "kropelkowo", więc kontakt bezpośredni powoduje natychmiast zakażenie następnej, i następnej, i następnej osoby. Ale robimy wszystko, by tego uniknąć - poprzez badania, prelekcje, ulotki, rozmowy, informowanie. Ta profilaktyka na pewno odniesie pożądany skutek. Zgłaszają się do nas do Wydziału osoby szukające informacji. Jest jeszcze Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego, które zobligowane jest, by zbierać z całego powiatu informacje dotyczące zakażenia i natychmiast przekazujemy je do Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody, bo w przypadku epidemii to głównym planem jest Wojewódzki Plan Działania, w którym są określone zadania dla starosty i podległych mu służb.
płk. Andrzej Łęcki: - Na pewno jesteśmy bardziej wyczuleni na wszelkiego rodzaju doniesienia o tego typu zagrożeniach. Ale cały my czas podlegamy zagrożeniom. Nasz powiat jest miejscem, gdzie wiele się dzieje, chociązby z natury działania sił przyrody - wiatrołomy, wypadki w górach. Staramy się być przyzwyczajeni do intensywnej pracy. Nie możemy sobie pozwolić na odstępstwa, bo przecież chodzi o bezpieczeństwo społeczności podhalańskiej, o którą musimy zadbać.
Wciąż powtarzane jest, że trzeba myć ręce. To wystarczy?
dr Łukasz Błoński - Proszę państwa to na prawdę bardzo ważne, żeby myć i dezynfekować ręce, bo w ten sposób ten wirus się przenosi. Nawet jak zakryjemy sobie nos przy kichaniu, albo przy kaszlu - to te cząsteczki wirusa zostają nam na rękach, a więc za 5, 10, 15 minut czy za pół godziny będziemy się z kimś witać, to bardzo łatwo możemy na rękach przenieść na tę osobę wirusa. Dlatego tak ważna jest dezynfekcja i mycie rąk. Jest to zasada prosta, nie wymaga przygotowań. Niech stanie się naszym nawykiem, że po każdej wizycie, po wyjściu, jak przychodzimy do domu - to po prostu myjemy ręce. Na pewno wiele osób widziało w Internecie śmieszne formy powitania - łokciami, żółwikiem, czy poprzez dotykanie się butami. Mi spodobała się forma przywitanie a'la japońskiego, czyli poprzez ukłon. To jest bardzo bezpieczne.
Kiedy minie zagrożenie?
dr Łukasz Błoński: Tego nikt nie wie. Są doniesienia i przewidywania, że jak ten wirus będzie się zachowywał jak wirus grypy, to w momencie podwyższenia się temperatury zewnętrznej powinna nam spadać zachorowalność, ale ponieważ ten wirus jest nowy - on się pojawił w grudniu, czyli raptem obserwujemy go od niecałych 3 miesięcy - to na razie pewni tego nie możemy być. To jest takie nasze myślenie życzeniowe, ale badań na to nie ma. Liczymy na to, że ponieważ jest to wirus z grupy pneumo-wirusów, jak grypa - to on będzie tak się zachowywał. A czy nie będzie inaczej - tego na razie nie możemy powiedzieć.
..."zachowywał jak grypa" - czyli będzie wracać co sezon i to w zmutowanej wersji?
dr Łukasz Błoński: To niestety jest prawdopodobne. Trwają na całym świecie badania nad tym wirusem. O tym, że on się mutuje już mamy doniesienia z Chin, gdzie prawdopodobnie zostały wyizolowane dwie wersje wirusa - jedna bardziej zjadliwa, inna mniej. W 30 ośrodkach na świecie naukowcy pracują, by opracować szczepionkę , a w jeszcze większej liczbie ośrodków pracują nad tym, żeby dobrać odpowiedni skład leków skutecznie leczących wirusa. Ale na dziś - nie mamy nic. Ani leków, ani szczepionki, więc na razie leczymy objawowo i stawiamy na profilaktykę. Słyszałem bardzo ciekawą opinię niemieckiego epidemiologa, który twierdzi, że 60-70 % populacji na świece tego wirusa przechoruje, czyli przejdzie chorobę powodowaną przez tego wirusa.
I da to im odporność?
dr Łukasz Błoński: - Tego też nie wiemy, ponieważ były doniesienia, że pacjent, który został wyleczony - wyszedł ze szpitala i po pewnym czasie kogoś znowu zaraził. Więc na razie wiemy mało. Prace cały czas trwają. Słyszałem doniesienia, że na podstawie badań przeprowadzonych w Chinach - średni okres wylęgania choroby to 5 dni, a maksymalnie 11,5 dnia i to jest konkret. Ale co będzie latem, albo kiedy się pojawią szczepionki, czy leki - na dzisiaj tego nie wiemy.
Powiedzieliście panowie, żeby się nie bać. Optymizmu to tu niewiele.
dr Łukasz Błoński: Optymistyczne jest to, że bardzo dużo osób się z tej choroby leczy. Dane z WHO pokazują, że na 110 tys. osób, które zachorowały - ponad połowa jest wyleczona. Te dane też nie są pełne, bo jak wspomniałem wcześniej - dużo osób mogło w ogóle nie wiedzieć, że tego wirusa przechorowało. Bo osoby młode, albo w średnim wieku z dobrą odpornością chorują skąpoobjawowy. A że objawy są jak przy przeziębieniu, czy paragrypie lub grypie, to nikt nie myślał, że mógł chorować na koronawirusa. Zakładamy, że u większości osób ta choroba będzie przebiegać w sposób łagodny.
Rozmawiała Sabina Palka