Po zamieszaniu z prawdopodobnym odejściem z funkcji ministra rolnictwa Krzysztofa Ardanowskiego, podhalańscy hodowcy owiec zamarli ze strachu. Obawiali się, że obiecane przez ministra pieniądze w ramach tarczy antykryzysowej nie zostaną im przyznane.
Krzysztof Ardanowski, prawdopodobnie opuści swój gabinet, gdyż zagłosował przeciwko nowelizacji Ustawy o ochronie zwierząt, tym samym, jako członek PiS złamał dyscyplinę partyjną. - Pieniądze dla hodowców będą - zapewnia jednak Jan Janczy ,dyrektor Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz, u którego drzwi biura się nie zamykają od kilku dni, a telefon nie milknie. Czas na wypełnienie wniosków owczarze mieli do końca września. Do tej pory wnioski w Agencji Modernizacji i Rolnictwa, złożyli prawie wszyscy hodowcy owiec na Podhalu. Teraz czekają już tylko na wypłaty. Pieniądze mają im zrekompensować straty związane z pandemią, chociażby brak wiosennego eksportu jagniąt do Włoch.
Jak mówi Jan Janczy dyrektor RZHOiK, o taką pomoc zabiegał już od marca. Gdy okazało się, że skupu jagniąt nie będzie, owczarze domagali się interwencyjnego skupu jagniąt. - Zaproponowano nam wtedy dopłaty do przechowywania półtuszek jagnięcych. Ten pomysł nie wypalił. - dodaje.
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zdecydowało jednak, że owczarze dostaną pomoc. Jej wysokość uzależniona jest od liczby sztuk. Gospodarze, którzy w marcu mieli w gospodarstwie od 10 do 20 sztuk rocznych samic, otrzymają po 1800 zł jednorazowej pomocy. Wraz liczbą owiec rośnie też wysokość ministerialnego wsparcia. Owczarze z największą liczbą owiec dostaną z ministerialnej kasy po 5,5 tys. zł.
js/
Najpierw posłuchajcie a potem oceńcie czy to zły minister ? dotyczy to również miastowych wbrew pozorom też poniosą koszta faneberi prezesa