- Pozbyliśmy się złudzeń, że ma pan jakieś dobre intencje, a może nawet i nie, bo ten krok spowoduje, że ludzie już na pewno się zbuntują - powiedział Sebastian Pitoń, zwracając się do wicepremiera Jarosława Gowina, który po południu przedstawił propozycję rządowej pomocy dla gmin górskich. W odpowiedzi późnym popołudniem pod Wielką Krokwią w Zakopanem odbyła się konferencja akcji Góralskie Veto.
- Rzucenie tych ochłapów samorządom ułatwia nam robotę. Dzisiaj rozpoczynamy akcję i na stokach narciarskich zapłoną pochodnie z literą "V" jak "Veto". Prawdopodobnie w czwartek zorganizujemy natomiast konferencję, na której ogłosimy, że całe Podhale, południe, miejscowości żyjące z turystyki, otworzą się. I zakończymy to szaleństwo, które chce zniszczyć Polskę - powiedział lider akcji. Jak dodał, wierzy, że "cała Europa wysiądzie z tego szaleńczego pociągu, który zmierza w kierunku destrukcji". - Nasz bunt jest powrotem do normalności. Będziemy normalnie żyć i pracować - podkreślił. - Stawiamy wszystko na jedną kartę: teraz, albo nigdy.Podczas spotkania doszło do niespodziewanej sytuacji, ukazującej rozłam wewnątrz przedsiębiorców. Część z nich chciała zabrać głos niezależenie od Sebastiana Pitonia, ale zrezygnowała. Nie zgadzają się oni, jak mówią, z radykalną postawą grupy skupionej wokół architekta z Kościeliska, która chce "iść na udry z rządem". Inny był też, niż zapowiadany, przebieg konferencji, bo organizatorzy informowali wcześniej, że górale zjadą ze stoku i popalą pochodniami napis "Weto". Ostatecznie wystąpił tyko Sebastian Pitoń.
r/
Jak "brylancik" to już oszlifowany, nieoszlifowany to jeszcze diament.
Nie znasz go a już się boisz?