NOWY TARG. Trwające od ponad roku protesty mieszkańców, pisanie petycji, zamawianie opinii biegłych, zabiegi o wstrzymanie inwestycji, próby wskazania nowej lokalizacji dla wieży telekomunikacyjnej, czy wreszcie - narażanie się urzędników miejskich na spory z Samorządowym Kolegium Odwoławczym - wszystko to może okazać się daremne. Ustawodawca jednym rozporządzeniem odebrał samorządom prawo do decydowania o niektórych inwestycjach. Mieszkańcy Buflaku nie kryją rozczarowania.
W dzisiejszym posiedzeniu miejskiej Komisji Finansów, Gospodarki Komunalnej i Rozwoju wzięła udział grupa mieszkańców osiedla Buflak. To tam dwa lata temu firma Emitel znalazła miejsce, na którym zamierza postawić ponad 50-metrowy maszt 5G dla operatora komórkowego Orange. Mieszkańcy Buflaku gwałtownie zaprotestowali. Ponad 120 osób podpisało się pod sprzeciwem wobec inwestycji. Ich zdaniem - lokalizacja wieży telekomunikacyjnej w tym miejscu - to nieporozumienie. Mieszkańcy nie są "stroną"
- Powiadomienie o zamiarze postawienia u nas masztu było nieskuteczne, bo kto normalny czyta obwieszczenia. W ogóle byśmy nie wiedzieli o takim zamiarze gdyby nie burmistrz, który zwrócił naszą uwagę - mówiła Lucyna Kaczmarczyk. - To dla nas miejsce szczególne, tereny zielone, gdzie mieszkańcy spędzają wolny czas. Tam są bacówki, trasy rowerowe, ludzie hodują zwierzęta, pszczoły - to taka trochę wieś w mieście. To zaburzy nasze walory krajobrazowe. Przypomnę, że to otulina Gorczańskiego Parku Narodowego. My tam mamy jeden z ładniejszych widoków. Emitel nie przedstawił żadnych dowodów na to, jak ta wieża będzie budowana, na jakiej głębokości będą pale, jak to będzie betonowe, którędy będą dojeżdżać. Nie zgadzamy się, żeby taka wieża na działce prywatnej, w cieku wodnym - powstała. Może dojść do ucieczki wód gruntowych i nie będziemy mieć wody na Buflaku - mówiła nowotarżanka. I dodała: - Liczyliśmy bardzo na pana burmistrza, poprosiliśmy dyrektora GPN o opinię o tym miejscu. Tam przecież nie można nic bez specjalnego pozwolenia zbudować - a wieża? Tu nie ma problemu... Dzięki panu burmistrzowi udało nam się to pierwsze umorzenie sprawy o uwarunkowania środowiskowe na nowo przywrócić. Sprawa na szczęście "nie wyszła nigdy z Miasta" (w znaczeniu, że decyzje nie zostały ostatecznie podjęte przez gminę, co skutkowałoby przekazaniem sprawy do kolejnego organu, w tym wypadku - starostwa - przyp. red.). A teraz organ nadrzędny, jakim jest Samorządowe Kolegium Odwoławcze upomina naszego burmistrza "o przeciąganie sprawy". Pan burmistrz musi już wydać decyzję i mam nadzieję, że niekorzystną dla Emitelu, bo w innym razie to by była dla nas tragedia - podsumowała Lucyna Kaczmarczyk.
Mieszkańcy ubolewają, że czują się przez SKO pominięci, że organ ten nie dostrzegł żadnych przedstawianych argumentów - w tym zagrożenia dla środowiska, dla ludzi, możliwość utraty dostępu do wody. - Nic ich nie interesuje. Dla Emitelu liczą się tylko badania inwestora, który twierdzi że nie ma żadnego promieniowania, wszystko zostało tak wyliczone, że to nikogo nie dotknie - skarżyli się radnym.
"Prosimy, żeby się burmistrz postawił SKO"
- Tego rodzaju inwestycje są zagrożeniem. Wpływ fal na życie ludzkie jest ukrywany, tak jak ukrywana jest sytuacja, w której znajduje się dziś i Polska, i świat - mówił nowotarżanin, Ryszard Szaeffer.
- Jak to będzie wyglądać? 50-metrowa wieża i jedna antenka absolutnie niegroźna? Zwracam państwa uwagę jak te wieże później wyglądają i ile anten tam jest nawieszanych. Ale wtedy nikt nie robi badań jaki to ma wpływ na nasze zdrowie. Poza tym, jak powstanie taka wieża na Buflaku, to kolejna powstanie w Dziale, a potem może na Marfianej Górze, bo one "muszą się widzieć", bo sygnał musi być wzmacniany - alarmują mieszkańcy.
- Przepisy nie zwracają uwagi na zdrowie ludzi. Prosimy burmistrza, by postawił się instytucji nadrzędnej jaką jest SKO i wydał negatywną decyzję dla Emitela, by zobowiązał tę firmę, żeby powstał raport środowiskowy. Jak sprawa "wyjdzie z Urzędu Miasta" to będzie już koniec i wieża powstanie. Prosimy, żeby burmistrz działał w imieniu mieszkańców, dbając o nasze zdrowie i samopoczucie - apelowała Wioletta Kuraś.
Ministerialna niespodzianka
- Burmistrz musi działać w zgodzie z przepisami, w granicach prawa i na podstawie prawa - przypomniał Grzegorz Watycha. - Korzystając z przepisów prowadziliśmy to postępowanie tak, by doprowadzić do powstania raportu oddziaływania na środowisko. Oczywiście te wieże powstają, a inwestorzy zapewniają, że to oddziaływanie nie jest szkodliwe - no bo go nie widzimy, nie odczuwamy na sobie. Są instytucje, które muszą to zbadać, a zbadają dopiero jak już ta wieża powstanie. Nakłanialiśmy inwestora do poszukania innej lokalizacji, mieszkańcy sami próbowali wskazać inne miejsce pod wieże - bez tego negatywnego oddziaływania na otoczenie. Inwestor wykazał dość szeroki krąg, gdzie taka wieża powinna powstać, by zaspokoić zapotrzebowanie użytkowników. SKO się z naszym stanowiskiem zupełnie nie zgadzało, a wręcz przywoływało do rozstrzygnięcia na korzyść inwestora. A teraz mamy taką niespodziankę... w tym tygodniu wpadła zmiana przepisów i burmistrz będzie w ogóle z tej sprawy wyłączony. Tak to działa. Pretensje proszę mieć do ministra, bo to określono rozporządzeniem ministra. My na szczeblu lokalnym już nie możemy nic zrobić. Nawet planem miejscowym tego nie uregulujemy, nie zmienimy - wyjaśniał burmistrz Watycha.
Nowe przepisy wejdą w życie za 10 dni
Jak tłumaczył Paweł Maczek z Wydziału Gospodarki Nieruchomościami i Spraw Lokalowych nowotarskiego Urzędu Miasta - "z nowego rozporządzenia dotyczącego przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko - wykreślone zostały takie działania jak budowa wież, anten sektorowych i radiolinii, dlatego budowa wieży telekomunikacyjnej nie będzie w gestii samorządu lokalnego, bo inwestycja nie wymaga decyzji środowiskowych". - Rozporządzenie wchodzi w życie 4 czerwca br., a sprawy wszczęte niezakończone muszą zostać umorzone - podsumował naczelnik Maczek. Na pytanie "czy nie ma żadnej możliwości, by na tym etapie zablokować budowę wieży na Buflaku", Paweł Maczek dodał, że do 4 czerwca nikt nie podejmie żadnej wiążącej decyzji, sprawa nie zostanie zakończona - co oznacza, że po 4 czerwca postępowanie się zakończy bez orzekania o sednie sprawy.
- Dziś inwestor nawet jak będzie miał decyzję odmowną, do zrobi nowy projekt, przesunie wieże trochę dalej i już pominie burmistrza, złoży wniosek od razu do starostwa o pozwolenie na budowę. Pozostaje kwestia, czy starostwo uzna was za strony postępowania, żebyście mogli w nim uczestniczyć. Postępowanie przenosi się z UM do starostwa powiatowego. A prawda jest taka, że dzisiaj wieże można budować wszędzie - zauważył Grzegorz Watycha.
Umywacie ręce? Mamy związane ręce
Ponieważ we wniosku była mowa o tym, że chodzi o wzmocnienie sygnału w Klikuszowej, miejscy urzędnicy próbowali przekonać wójta gminy Nowy Targ, by to on wskazał działkę na lokalizację wieży. Nie udało się.
- Umywacie ręce? - zapytała pracowników Urzędu jedna z mieszkanek osiedla. W odpowiedzi padło: "to raczej ustawodawca nam je związał".
- Najbliższy sąsiad powinien przyblokować tę inwestycje, a wy powinniście wpłynąć na tego sąsiada, żeby zablokował budowę - doradzał radny Leszek Pustówka.
W ferworze dyskusji padł zarzut, że Urząd Miasta "od początku źle tę sprawę prowadził", że pospieszono się z wydaniem pierwszej decyzji, że "może byłoby inaczej, gdyby mieszkańcy mieli więcej czasu, żeby coś wymyślić".
- Z waszej strony występowali prawnicy i nic nie wymyślili żeby nam coś podpowiedzieć. Prawnicy UM też główkowali. Niestety, ale takie są przepisy uchwalane w Warszawie i my musimy z nimi żyć. Są nasi parlamentarzyści i u nich trzeba szukać rozwiązania, by ustawodawca pozwolił gminom i ludziom decydować. My mamy związane ręce - powtórzył burmistrz Watycha.
"Ktoś tę działkę inwestorowi oddał"
- Czyli tak: nasze miasto będzie zadymione, "zawieżowane", zablokowane, bo korki są straszne... Co nas jeszcze może dobić? Może spalarnia śmieci - to będziemy mieć komplet. Z czego mamy czerpać radość, skoro nic nie możemy. Nadrzędne są interesy panów w garniturach z Warszawy, którzy na tym zarabiają - mówiła z goryczą jedna z mieszkanek Buflaku.
- Inwestor chodził po Buflaku, szukał i znalazł. Ktoś mu tę działkę wydzierżawi, czy sprzedał. To ktoś z mieszkańców, trudno mieć pretensje do burmistrza - to nie myśmy oddali teren pod wieże - zauważył burmistrz Watycha.
Ponownie padła propozycja, by namówić osobę, która podpisała umowę z inwestorem - do zerwania jej.
- Dwa lata temu, gdy temat wypłynął - udaliśmy się do tego pana, który wydzierżawił swój teren, żeby porozmawiać z nim o wypowiedzeniu umowy. To by sprawę załatwiło. Ale właściciele działki nie widzieli możliwości wycofania się z umowy. Nie pokazali nam tego porozumienia, bo nie mogli go nikomu udostępniać - przypomniał Grzegorz Luberda. Na uwagę, że zerwanie tego rodzaju umowy może być obarczone ryzykiem bardzo wysokiej kary umownej, przewodniczący Rady Miasta dodał: - Może trzeba z nimi porozmawiać jeszcze raz i dowiedzieć się jakie są koszty zerwania tej umowy.
"Będziemy walczyć"
Wobec powtarzanych obaw co do zdrowotnych skutków sąsiedztwa takiego urządzenia, Bartłomiej Garbacz - radny miejski będący jednocześnie sekretarzem powiatu przypomniał, że w 2020 roku zmieniły się przepisy dotyczące obszaru oddziaływania tego rodzaju konstrukcji. - Sposób wyliczenia się zmienił: im wyższa częstotliwość promieniowania, tym mniejszy obszar oddziaływania. Patrząc na te częstotliwości GSM, to ten zakres oddziaływania jest tak modelowany, żeby się mieścił w granicach działki, na której wieża jest postawiona. To oznacza, że nie ma stron postępowania administracyjnego. Jest tylko inwestor i właściciel nieruchomości, na której wieża ma stanąć. Ale jak mi pokażecie te wszystkie dokumenty, to może coś zasugeruję, by spowolnić ten proces albo uda się znaleźć inne rozwiązanie - obiecał. Dodał jednak: - Nie przeceniajmy moich możliwości. Jednak im więcej osób to zobaczy, tym większa możliwość, że jakiś pomysł się pojawi.
- My będziemy walczyć z Emitelem, by ta wieża w tym miejscu nie powstała - zapowiedziała w imieniu mieszkańców Lucyna Kaczmarczyk.
s/