NOWY TARG. Po zakończonym procesie ws. śmiertelnego wypadku podczas egzaminu na prawo jazdy, na przejeździe kolejowym w Szaflarach w 2018 roku, prokurator Jan Ziemka oraz mecenas Jan Widacki wygłosili mowy końcowe, w których argumentowali proponowaną wysokość kary. Ich zdaniem egzaminator Edward R. nie dopełnił swoich obowiązków przez co doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego zginęła 18-letnia Andżelika.
Prokurator, który jako pierwszy rozpoczął mowę końcową stwierdził, że bezpośrednią przyczyną wypadku było niezatrzymanie pojazdu mimo znaku STOP. - Jest to jeden z podstawowych znaków obowiązujących w ruchu drogowym. Kierowca nadjeżdżający z przeciwka zachował się w sposób prawidłowy. Zatrzymał się. Kierowca zeznał, że słyszał sygnał nadjeżdżającego pociągu. Oskarżony twierdzi, że tego sygnału nie słyszał. Oskarżony był egzaminatorem. Jego zadaniem było nie tylko przeprowadzić egzamin państwowy, ale również zadbać o bezpieczeństwo nie tylko samej egzaminowanej, ale również innych uczestników ruchu. Oskarżony miał możliwość zatrzymać pojazd przed torami jednak do tego nie doszło. Maszynista pociągu widział zbliżający się pojazd, w związku z powyższym i osoby znajdujące się w pojeździe mogły widzieć ten pociąg, a nawet musiały, gdyby spojrzały. W związku z powyższym wnoszę o uznanie oskarżonego za winnego - mówił w mowie końcowej prokurator Jan Ziemka.Mecenas Jan Widacki, który mówił jako drugi swoje wystąpienie zaczął od informacji, że czuje się bardzo niekomfortowo w roli oskarżyciela, bo zazwyczaj broni innych osób. - Oskarżamy człowieka za działania jakie podjął w sytuacji ekstremalnej, bardzo stresującej. Sam nie wiem jakbym się w niej zachował - mówił mecenas Jan Widacki.Oskarżyciel posiłkowy podczas mowy końcowej zwrócił uwagę na obowiązki, jakie ciążyły na prowadzącym egzamin Edwardzie R. - Zginęła młoda dziewczyna, która miała przed sobą całe życie. Zginęła będąc pod pełną opieką i kontrolą oskarżonego. Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych podobnie jak prokurator nie miała wątpliwości, że przyczyną wypadku było niezachowanie szczególnej ostrożności przez kierującego pojazdem egzaminacyjnym, egzaminatora podczas dojazdu i kontynuowania jazdy przez przejazd kolejowo-drogowy. Kursant wsiadając do samochodu po raz pierwszy z założenia nie ma pojęcia o prowadzeniu pojazdu, jednak już po chwili instrukcji, instruktor każe mu ruszyć i prowadzić pojazd. Od tego momentu za kursanta i jego bezpieczeństwo i innych użytkowników ruchu odpowiada instruktor. Wybiera bezpieczne trasy przejazdu, udziela na bieżąco instrukcji, a w momentach krytycznych używa dodatkowego pedału hamulca. Osoba zdająca egzamin na prawo jazdy też nie ma jeszcze żadnych uprawnień do prowadzenia pojazdu. Dopiero się o nie ubiega. Jej pozycja jest identyczna jak pozycja kursanta. Pozycja i odpowiedzialność egzaminatora jest identyczna jak pozycja i odpowiedzialność instruktora. Egzaminator jest odpowiedzialny za egzaminowanego, za jego działania i w końcu za skutki jego działań. Nie odpowiada tylko wtedy, gdy działania egzaminowanego są świadomie sprzeczne z zaleceniami instruktora, czy egzaminatora. Działania, które podjął ewidentnie wbrew poleceniom egzaminatora. Za inne odpowiada instruktor, a później egzaminator. To oskarżony odpowiada za wybór trasy, za przebieg przejazdu, za stworzenie sytuacji, w której doszło do wypadku. Odpowiada też za to, jak zachował się wiedząc, że nadjeżdża pociąg i sam bezpiecznie opuścił pojazd pozostawiając w nim dziewczynę na pewną śmierć. Miał wyobrażenie jak się musi skończyć wypadek kiedy rozpędzony pociąg wjeżdża na mały samochód osobowy na przejeździe - mówił adwokat Jan Widacki.
Wypadek miał miejsce 23 sierpnia 2018 roku o godz. 11:17 na przejeździe kolejowo-drogowym kategorii „D” w Szaflarach. 18-letnia Andżelika zdawała egzamin państwowy na prawo jazdy. Podczas przejazdu przez tory w samochód egzaminacyjny wjechał pociąg. Dziewczyna zginęła na miejscu. Z samochodu zdążył wysiąść egzaminator Edward R., który jest oskarżonym w sprawie.
ms/
"Wg mnie, winę za wypadek i śmierć młodej dziewczyny ponosi wyłącznie egzaminator" - na szczęście to nie ty decydujesz, to sąd jest od wydawania wyroków a prokuratura od skrupulatnego zbadania wszystkich okoliczności wypadku. Maszyniści nie mają jeszcze immunitetu w tym kraju.
Nie wybielam egzaminatora lecz twierdzę że maszynista również powinien odpowiadać przed sądem. I to sąd powinien stwierdzić, kto w jakim stopniu przyczynił się do śmierci. Kandydat na maszynistę ani "nadzorujący" go maszynista przez 110 metrów od chwili zauważenia przeszkody nawet nie zwolnili biegu pociągu. Kandydat na maszynistę rozpoczął STANDARDOWE SPOWALNIANIE dopiero po 110 metrach w odległości 181 metrów od przeszkody. Kandydat na maszynistę ani "nadzorujący" go maszynista instruktor NIE UŻYLI "hamulca bezpieczeństwa maszynisty". Dlaczego?
Dlaczego PKP nie przekazało nagrania wideo z kabiny pociągu? Komisja dostała jedynie nagrania audio.
Dlaczego prokuratura nie wystąpiła o te nagrania? Dlaczego w ramach eksperymentu procesowego nie zbadano drogi hamowania przy użyciu "hamulca bezpieczeństwa maszynisty"?