01.09.2024, 11:20 | czytano: 2064

W sercu Karpat. Motocyklem do Rumunii - cz. II (zdjęcia)

Nasz kolega Jakub Wojtyczek, prezentuje drugą część opisu swojej kilkudniowej wyprawy motocyklem do Rumunii.
Dzień 1. Wieczorne zwiedzanie Oradei.
Po długiej i pełnej wrażeń drodze przez Słowację i Węgry, wczesnym wieczorem dotarłem do Oradei. Szybka drzemka obudziła we mnie pokłady sił. Jutrzejszy dzień zaplanowany, czas zwiedzić miasto. Oradea przywitała mnie ciepłym, zachodzącym słońcem, które oświetlało secesyjne budynki i wąskie uliczki, tworząc niezwykłą atmosferę.

Spacerując po centrum, uderzyła we mnie kontrastowość tego miasta, nowoczesne hotele, a zaraz obok pozostałości po czasach jeszcze powojennych. Prawosławny kościół z podziemnymi wykopaliskami archeologicznymi budziłyby podziw - gdyby nie mnóstwo samochodów zaparkowanych bez ładu i składu.

Podziwiając imponujące budowle, natknąłem się na festyn odbywający się na zamku Oradei. Zamek, oświetlony dziesiątkami światełek, tętnił życiem i muzyką. Na dziedzińcu rozstawiono liczne stragany z lokalnym jedzeniem, rękodziełem i pamiątkami. Atmosfera była niesamowita, pełna radości i śmiechu.

Podczas festynu poznałem dwóch Czechów – Petra i Vaclava, którzy również podróżowali po Rumunii na motocyklach. Szybko znaleźliśmy wspólny język, wymieniając się opowieściami z naszych dotychczasowych podróży. Byli pełni entuzjazmu i dali mi kilka cennych wskazówek na temat miejsc, które warto odwiedzić w Rumunii.

Razem spędziliśmy wieczór na festynie, degustując lokalne przysmaki i słuchając tradycyjnej muzyki. Rozmowy przy piwie i śmiech do późnej nocy sprawiły, że poczułem się, jakbym znał ich od lat. Panowie coraz donośniejszym głosem wprost proporcjonalnym od ilości wypitych litrów piwa opowiedzieli mi o podróżach po Alpach i Pirenejach. Rumunię zahaczyli wracając z objazdu po Bałkanach.
Niestety wszystko co dobre - szybko się kończy, zbliżała się północ. Pożegnałem się z nowo poznanymi podróżnikami, zrobiłem jeszcze szybki spacer przez urokliwe uliczki do mojego środka transportu i wróciłem do miejsca noclegu.

Tego wieczoru, wracając do pensjonatu, czułem, że ta podróż przynosi mi nie tylko piękne widoki i przygody, ale także nowe, wartościowe znajomości. Jutro czeka mnie wczesna pobudka i trasa do Kluż-Napoki czyli wjedziemy do historycznej Transylwani, krainy legendarnego Drakuli.

Dzięki za przeczytanie części drugiej.

Jakub Wojtyczek
Może Cię zainteresować
zobacz także
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl