Poznajcie Tadeusza Popka. Urodził się 2 listopada 1915 roku w Chodenicach.
W 1939 roku postanowił zbiec z rodziną na Podhale. Uczestnik ruchu oporu przeciwko okupantowi niemieckiemu. Współorganizator Konfederacji Tatrzańskiej i zastępca naczelnika - Augustyna Suskiego. Redaktor czasopism podziemnych tej Placówki. Aresztowany przez gestapo 31 stycznia 1942 roku, więziony w Zakopanem w katowni "Palace". Po kilku dniach udaje mu się uciec. Przez Antałówkę, do domu Danielowej na Olczy. Następnie trafia do Sierockiego, gdzie odzyskuje zdrowie u jednego z Konfederatów. Przewieziony do sołtysa Jana Tylki na Niwę, ostatecznie trafia na Polanę do Słoninów, w okolicach Węciórki. Tam ukrywała się już Jadwiga Apostoł, współzałożycielka Konfederacji Tatrzańskiej. Na skutek zasadzki zostaje schwytany ponownie przez gestapo 22 sierpnia 1942 roku. Trafia do katowni Podhala "Palace". Przykuty na miesiąc łańcuchami do ściany, za obie ręce i nogi, przechodzi okrutne śledztwo. Bity i torturowany nie wydał nikogo.17 września 1942 roku zostaje rozstrzelany na podwórzu Palace.Cześć i chwała Bohaterom!
"Moja. Mija miesiąc. Oczekuję końca. To będzie wybawienie. Zimno, ciemno i kajdany ciężkie. Jeśli los pozwoli Ci przetrwać, zachowaj o mnie jak najlepsze wspomnienie. Przebacz mi. Wiem, dlaczego ginę. Tak trzeba. Żegnaj. Pomścij moją śmierć i mękę. " Tadeusz Popek, w grypsie do Jadwigi Apostoł w "Palace"
"Usłyszałam gdzieś na piętrze znane mi kroki kilku osób. Potem było więcej kroków, więcej butów zaczęło bezceremonialnie stukać o drewnianą podłogę. Potem oddzieliły się dwie pary nóg i ciężko stąpały po schodach w kierunku piwnicy. Potem dwie pary rąk na zmianę otwierały drzwi wejściowe, następnie drzwi tuż przy wejściu do celi, w której był osadzony Tadeusz. Potem oczyma wyobraźni widziałam, jak dwie pary oczu spojrzały na uwięzionego. Doleciał mnie brzęk łańcucha opadającego na betonową posadzkę i znowu trzask kolejno zamykanych drzwi. Ani jedno słowo nie dotarło do mnie. Biegłam myślą za krokami, które na chwilę ucichły, gdzieś chyba na parterze. Za chwilę ze wszystkich kątów budynku dały się słyszeć przyspieszone kroki, niczym tupot stada końskich kopyt. Wszystkie skoncentrowały się w jednym miejscu, jakby w holu albo bardzo blisko holu. Ktoś mówił głośno, ale zrozumieć nie byłam w stanie. Poderwałam się na pryczy. Kiedy buchnęła salwa śmiechu, byłam już na parapecie okna. Niektóre kobiety uniosły głowy. Nie zważałam na nie. Zobaczyłam w cieniu nocy postać, której przed momentem widocznie kazano wyskoczyć z jednego z okien, bo zachwiała się. Chwiejnym krokiem wysoka postać mężczyzny, jakby cień, podeszła do ściany parkanu i uklękła. Poznałam. Świsnęły kule. Tadeusz osunął się na ziemię. A wtedy z kilkunastu gardzieli wydobył się znowu jeden wielki ryk śmiechu. Narzuciłam na siebie odzienie i siedząc na krawędzi łóżka czekałam. Jak długo – nie wiem. Byłam pewna, że przyjdą po mnie. Rozkrzyczał się cały budynek na potęgę, tak że ściany zdawały się trząść. W naszej celi nikt się nie zjawił. W izbach na górnych piętrach odbywała się uczta-orgia połączona z tłuczeniem szkła, przewracaniem krzeseł i śpiewami. "
"Echa okupacyjnych lat." Jadwiga Apostoł – Staniszewska
opr. S. Śmietana